Zimne masło posiekałam z mąką, proszkiem do pieczenia, cukrem i płatkami migdałowymi. Dodałam kilka kropli aromatu, jajko, żółtko i śmietanę – zagniotłam ciasto. Jeśli byłoby zbyt miękkie trzeba podsypać niewielką ilością mąki. Gdyby była zbyt suche – dodać śmietany. Ciasto zawinęłam w folię spożywczą i włożyłam do lodówki na 2 godziny. Po tym czasie wyjęłam, zagniotłam ponownie i oddzielając po kawałku rozwałkowałam na grubość ok. 3 mm i wylepiłam malutkie foremeczki do babeczek – mają ok. 3 cm średnicy. Piekłam w piekarniku nagrzanym do 200 st. aż się zezłociły – trzeba pilnować bo lubią się przypalać. Ciepłe wyjęłam z foremek i odstawiłam do wystudzenia.
Cukierki pokruszyłam. W teflonowym rondelku o grubym dnie zagrzałam ok. 1/3 szkl. mleka, wsypałam cukierki i podgrzewałam kilka chwil mieszając aż się rozpuściły – nie należy robić tego zbyt długo bo wytrąci się tłuszcz.
Gorącą masę nakładałam porcjami na babeczki i od razu dekorowałam je wciskając w masę migdałowe słupki. Gotowe babeczki odstawiłam do zastygnięcia.
Nie powiem Wam ile babeczek mi wyszło bo nie liczyłam…zresztą to zależy też od tego jak grubo rozwałkujecie ciasto i od wielkości foremek.